Ojciec Aleksander, Katiużanka, Ukraina
Prawosławny duchowny rezydujący w niewielkiej wsi, nie dalej jak 50 km od Kijowa. Szybko znaleźliśmy wspólny język. Być może dlatego, że Aleksander zanim został kapłanem i wszedł na błogosławioną ścieżkę wiary, swojego spełnienia szukał w hulaszczym żywocie artysty. Nie obce są więc świątobliwemu Aleksandrowi kręte ścieżki wiodące przez ciemną dolinę, ani zaułki moskiewskiego Arbatu. Jednak dziś to już tylko przeszłość, a sam Aleksander wyrywa ludzi z sideł uzależnień. Odpowiednio zmotywowani przyjeżdżają do Katiużanki, gdzie po mszy składają przysięgę zerwania z nałogiem. Natychmiastowego i bezwzględnego. Człowiek, który przed Aleksandrem, ale w istocie przed majestatem Boga, składa przysięgę, raczej nie powinien danego słowa łamać. Ci, którzy zlekceważyli złożone Bogu zobowiązania, zwykle kończą nie najlepiej. Aleksander ma to wszystko czarno na białym w listach, które wcale często piszą do niego członkowie rodzin tych, którym po wizycie u ojca Aleksandra przyszło do głowy, że Bóg może dzisiaj jest zmęczony, roztargniony, albo ogląda mecz i nie będzie się zajmował, powiedzmy Saszą, którego wzięło na stopkę schłodzonej wódki. No a potem Sasza podczas niedzielnego spaceru wchodzi na tory w niedozwolonym miejscu, nie rozgląda się przy tym zbyt wnikliwie, a zrozpaczona wdowa opisuje w liście zaadresowanym do ojca Aleksandra ile zabiegów musieli wykonać aby Sasza jakoś po ludzku wyglądał w trumnie. Przecież takie koło od tramwaju waży z dziesięć pudów, prawda?
Jednak Aleksander wie, że człowiek nie jest doskonały, popełnia błędy, błądzi, waha się, innymi słowy człowiek to człowiek. Dlatego tym, którzy nie są pewni oferuje możliwość złożenia przysięgi na czas określony, na pół roku. Albo kwartał. Czasami też, jeżeli jest uzasadniona konieczność, na przykład wesele siostry, jest w stanie czasowo zawiesić ważność przysięgi na parę dni.
Ojciec Aleksander jeździ dobrym samochodem terenowym ze skórzaną tapicerką i automatyczną skrzynią biegów. Ofiarowali mu ten samochód wdzięczni ozdrowieńcy. Oczywiście Ci, którzy przeżyli.