Sheh Ibis, Prizren, Kosowo
Albański uzdrowiciel leczący mocą Koranu. Spotkani przeze mnie uzdrowiciele leczący mocą Koranu mieli tę jedną cechę wspólną, że nie chcieli w żadnym razie być przyłapani z Koranem w ręku. Żaden z nich, mimo wielokrotnie ponawianych próśb, nie chciał nawet pokazać Koranu. Do dziś nie wiem dlaczego. Ibis leczył mnie z opętania za pomocą butelki z wodą mineralną, do której wrzucił zapisany sekretnym alfabetem skrawek papieru. Wodę miałem wypić do zachodu słońca… albo do świtu następnego dnia, już nie pamiętam dokładnie jaki był reżim duchowej kuracji zaordynowanej mi przez czcigodnego Sheha Ibisa.
W każdym razie miałem tę wodę wypić, a kartkę z inskrypcją pożuć,
a następnie połknąć. Ibis wyrażał ostrożną nadzieję, że jeżeli wszystko pójdzie dobrze, w którymś momencie kuracji dostanę torsji i to będzie oznaczało, że zostałem wyleczony, bo wraz z torsjami z człowieka wychodzą demony. Jeżeli człowiek, oczywiście się tych demonów nabawił. Niestety nie wymiotowałem, więc albo jestem niewinny jak dziewica, albo mój demon jest wyjątkowo twardym sukinsynem.